Wyspy Bahama – tysiąc odcieni turkusu

Wyspy Bahama – rejon Great Abaco

Bahama, to sporych rozmiarów akwen na wschód od Florydy i Kuby. Są dwie opcje dostania się tutaj samolotem: tańsza i droższa. Tańsza, dla tych co mają amerykańską wizę, to lot z Europy do USA i dalej krótki lot na Great Abaco do Marsh Harbour. Dla tych, którzy wizy nie mają, pozostaje przeważnie droższa opcja, czyli lot z Europy do Nassau, a z Nassau lokalnym lotem na Great Abaco do Marsh Harbour.

Lotnisko w Marsh Harbourt jest niewielkie, więc bez problemu znajdziemy taksówkę i pojedziemy do portu.

W Harbour View Marina (oprócz tej mariny jest jeszcze Mangoes Marina, więc dobrze wiedzieć gdzie jechać) jest miła opcja dla oczekujących na przejęcie jachtu, a mianowicie basen. Niezastąpiony jeśli czekamy z dziećmi.

Zaprowiantowanie możemy zrobić w dużym markecie Maxwell’s. Poza standardowym zaopatrzeniem znajdziemy tam również produkty organiczne, bio, vege oraz lokalnej produkcji. Na piechotę idzie się ok. 10-15 min. Można podjechać taksówką i umówić się, że podjedzie po zakupach lub poczeka. Kurs w jedną stronę ok. 20 USD. Ludzie są wszędzie pomocni i uśmiechnięci.

Dla informacji: można zamiennie używać miejscowych dolarów bahamskich (BSD) z amerykańskimi (USD), traktowane są 1:1. Dobrze jednak przy wyjeździe nie mieć lokalnej waluty, bo poza Bahama nic z nią nie zrobimy.

Dla tych co pierwszy raz będą na Bahama największym zaskoczeniem będą głębokości i odległości. Między Great Abaco, a wysepkami osłaniającymi wyspę od strony Oceanu Atlantyckiego, czyli na tzw. Morzu Abaco, głębokości sięgają maksymalnie kilku metrów! Dodatkowo występują pływy ok. 1 metra. Jest to akwen wymarzony dla rodzin z dziećmi, lubiących niespiesznie się przemieszczać, nurkować z rurką, plażować. Wszędzie blisko, a zafalowanie jest znikome. Na Bahama można żeglować między listopadem, a czerwcem. Najlepsza pogoda i najwyższe temperatury są w terminie kwiecień-czerwiec. Na początku sezonu (listopad-marzec) temperatury mogą być wiosenne. Sierpień-październik, to z kolei pora huraganów.

Marin jest tutaj sporo, ale w rozmiarach butikowych, więc postoje to jednak głównie boje lub kotwica. Koszt bojek, to ok 20 USD. Postój przy pomoście dla średniej wielkości katamaranu, to ok. 70 USD.

Jedzenie na Wyspach Bahama nie należy do bardzo urozmaiconych i raczej sprzyja gustom amerykańskim. Do wyboru mamy dużo wariantów burgerów, do tego hot dogi i pizze. Na szczęście można zakosztować bardzo dobrych owoców morza i ryb oraz lokalny przysmak przyrządzany na bazie concha, czyli z dużego ślimaka. Koszt posiłku w restauracji zaczyna się od ok. 20 USD.

Po check-in i zakupach czas ruszyć z Marsh Harbour. Wypływamy na Morze Abaco i mamy przed sobą kilka miejsc, których nie można przegapić:

  • Great Guana Cay. Można stanąć w Settlement Harbour (jest marina) lub w Fisher’s Bay na kotwicy. My wybraliśmy drugą opcję. Bar z mikro basenem usytuowany jest na plaży. Dla chętnych dostępne są różne gry zręcznościowe. Polecamy przejść na atlantycką stronę wyspy, gdzie znajdziemy popularny Nippers Beach Bar & Grill. Jest to niezwykle klimatyczne miejsce. Bar mieści się na klifie, mieni się wszystkimi pastelowymi kolorami i również ma basen. Puszczają tam poza tym wspaniałą muzykę (nogi chodzą same!). Z baru jest zejście na plażę. Po skakaniu w falach przyboju można skorzystać z prysznica.
  • Scotland Cay. Wyspa jest prywatna. Pomiędzy Scotland Cay, Great Guana Cay i Canes Cay przy odpływie tworzy się coś na kształt laguny. Wyłania się plaża, z płytkimi zagłębieniami wypełnionymi wodą. To tutaj stwierdziliśmy, że turkus ma tysiąc odcieni! Miejsce jest bajeczne. Zwłaszcza, że widać rozbijające się atlantyckie fale, a woda w lagunie jest spokojna i ciepła.
  • Treasure Cay. Marina do której wpływa się wąskim kanałem. Urocza i spokojna. Wokół znajdują się domki/apartamenty do wynajęcia. Wart polecenia jest spacer na atlantycką stronę, gdzie urokliwie położony bar oferuje zarówno posiłki i drinki, jak i możliwość zagrania w siatkówkę plażową. Poza tym rozciąga się z niego piękny widok na pustą plażę i Atlantyk. Też pusty.
  • Man-O-War Cay. Dreszcz emocji przy wejściu do portu gwarantowany! Wejście jest niezwykle wąskie i płytkie. Zastanawialiśmy się czy Lagoon 52 się zmieści… i zmieścił się, ale wpływaliśmy powolutku mocno ściskając ster i sprawdzając głębokość. Jest to wyspa, której mieszkańcy przerzucili się z mało wydajnego rolnictwa na szkutnictwo. Mikro stoczni jest tu ok. 50! Polecamy wynająć meleksy i objechać wyspę. Zobaczyć najwęższe miejsce na północnym zachodzie, gdzie w czasie przypływu Morze Abako oddziela od Atlantyku tylko… szerokość drogi! Południowo-wschodnia część, to głównie urocze domki letniskowe. Na wysokości mariny warto skręcić w Cementery Road, która jak nazwa wskazuje prowadzi na cmentarz. Ale jaki! Jeśli można zachwycać się tego rodzaju miejscem, to tylko tu. Cmentarz położony jest po atlantyckiej stronie wyspy, na piasku. Pomniki przystrojone są tym co mieszkańcom najbliższe, czyli szklanymi bojami w sieciach, pięknymi, dużymi muszlami ślimaka concha, mniejszymi muszelkami, odbijaczami i pływakami do sieci.
  • Tilloo Bank. Żeby tu dopłynąć z północy trzeba ominąć olbrzymią łachę piachu na wysokości Lubbers Quarters Cay. Samo Tilloo Bank również jest łachą piachu, ale prostopadłą do wyspy o tej samej nazwie. Łacha ta przy odpływie znajduje się tuż pod powierzchnią wody (wody jest wtedy do kolan osoby dorosłej), a przy przypływie sięga metr wyżej. Niezwykłym doznaniem jest kąpanie się w płyciutkiej wodzie ponad 2km od brzegu! Czy duzi, czy mali cieszyliśmy się tak samo 😉
  • Tahiti Beach. Cypelek na południowym krańcu wyspy Elbow Cay na wysokości wspomnianej już Lubbers Quarters Cay. Tahiti Beach też jest łachą piachu, tylko w odróżnieniu od Tilloo w czasie odpływu tworzy się olbrzymia plaża, a przy przypływie część zostaje ponad wodą. Jest tu pływający bar. Można stać w wodzie i oprzeć się o kontuar zamawiając drinki.
  • Hope Town. Flagowe miasteczko na Elbow Cay z mariną. Miasteczko cukierek. Pastelowe, kolorowe domki, mnóstwo kwiatów i oczywiście uśmiechnięci ludzie. Można zatracić się w uroczych uliczkach. Od strony Atlantyku jest szeroka, długa i pusta plaża, na którą oczywiście warto się udać. Jak będziemy mieli szczęście, to z pobliskiego kościoła usłyszymy śpiewy gospel. Po drugiej stronie zatoki, w której jest port, stoi charakterystyczna latarnia morska w biało czerwone pasy. Można ją zwiedzać. Warto spojrzeć na świat z innej niż jachtowa perspektywy. W Hope Town można stanąć przy pomoście lub na boi. Boje mają kolory i z obsługą portu przed wejściem warto ustalić na jakiej stanąć.
  • Little Harbour. Cicha zatoka z piękną plażą i licznymi pomostami. Na brzegu znajduje się bar trochę przypominający Foxy’s na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych oraz galeria z dziełami sztuki będącymi połączeniem metaloplastyki i drewna wydobytego z morza. Warto zobaczyć!
  • No Name Cay. Na wyspę (niezamieszkaną) można się dostać tylko jeżeli ocean Atlantycki jest w miarę spokojny i nie ma dużych fal. Trzeba wypłynąć na Atlantyk na wysokości północnego krańca Great Guana Cay i następnie, po 2 milach znów schować się na Morze Abaco za Whale Cay. Po co ten trud? Na wyspie No Name mieszkają dzikie świnki! Nie są groźne, ale trochę bezczelne w domaganiu się uwagi i jedzenia. Można je karmić, ale wyłącznie owocami i warzywami.
  • Green Turtle Cay. Jak już się przedostaliśmy do No Name Cay, to należy zawitać na Green Turtle Cay do New Plymouth gdzie jest marina i zobaczyć Muzeum Albert’a Lowe’a mieszczącego się w ponad stuletnim domu.

Warto wiedzieć, że poza Marsh Harbour można czarterować jachty również z Nassau. Jest tam jednak zdecydowanie mniej jachtów i rozchodzą się one z dużym wyprzedzeniem! Wtedy trasa rejsu wiedzie na południe od Nassau w stronę kultowego Archipelagu Exuma.

Agnieszka Olszewska

ekspert ds. niezapomnianych widoków

NEWSLETTER

 

 

Copyright © 2024 Blue Sails